Na początku trzeba sobie samemu zadać pytanie po co tak naprawdę chcemy wyjść z własnej strefy komfortu i tułać się gdzieś po świecie? Czy zależy nam na tym, aby kształcić nasze pociech od pierwszych dni, czy może celem samym sobie jest przeżycie, emocje które wyjazdom towarzyszą, wspólnie spędzony intensywny czas, którego nam nikt nie zabierze i to doświadczanie... doświadczenie smaków, zapachów, inności i różnorodności?
Każdy ma inny model podróżowanie. Jedni na własną rękę podbijają daleką Azję, inny wybierają wygodny relaks na „all inclusive” a jeszcze inni preferują odkrywanie pięknych zakątków, gdzie dojedziemy w miarę szybko. I to wszystko jest w porządku. Każdy wyjazd będzie udany, bo z każdego wrócimy z jakimiś przeżyciami, emocjami temu towarzyszącymi i wspólnymi wspomnieniami.
Patrząc na moje dzieci w podróży widzę, że rosną. Każdy wyjazd zmienia ich nie do poznania, naciąga pewne granice, które w domowych warunkach były nie do przekroczenia. Nagle okazuje się, że ta jedna jedyna przytulanka nie jest tak bardzo konieczna do zasypiania, że kakao można pić z innego kubka, a na obiad niekoniecznie trzeba zawsze mieć rosół. To wyjście poza strefę komfortu powoduje, że dzieci stają się twardsze, silniejsze na czynniki zewnętrzne i bardziej zaradne. Ale to jest też bardzo intensywny czas z nami, rodzicami, który buduje solidne fundamenty więzi i zaufania.
Warto uczyć nasze pociechy, że w podróży jesteśmy wszyscy razem i nasze wszystkie potrzeb muszę być zaspokojone. Raz pójdziemy na basen ze zjeżdżalniami taki jak oni lubią najbardziej a raz na plażę jak lubi mama czy na wycieczkę jak lubi tata. Nawet jeśli jest to oczywista oczywistość, warto to werbalizować, aby dzieci na tej świadomej płaszczyźnie pamiętały i respektowały, że my jako rodzice, również mamy swoje potrzeby i oczekiwania od wyjazdu.
W podróży nie da się wszystkiego zaplanować a nawet jeśli, to te plany życie nam często pokrzyżuje. Albo wymarzona restauracje jest dziś zamknięta, albo w wypożyczalni auta coś poszło nie tak, czy też hotel prezentujący się w folderach jak raj na ziemi ma lekkie niedociągnięcia. W takich sytuacjach, gdzie w grę wchodzi wiele skrajnych emocji, nad którymi ciężko jest zapanować, uczymy podświadomie nasze dzieci że życie nie zawsze jest usłane różami, że „tak”, są sytuacje które nie są przewidywalne lub okoliczności się zmieniają i nieważne gdzie jesteśmy i z czym się zmierzamy, ważne, że jesteśmy w tym razem i potrafimy wspólnie z tej sytuacji wybrnąć.
Zatem czy dzieci coś zapamiętają? Coś na pewno. Czy będę to tylko fakty i daty ze zwiedzanych obiektów? Niekoniecznie. Czy czegoś się nauczą? Oj…. Taaak bardzo dużo. Na to daję gwarancję 😉